Jezu Ufam Tobie!




„W każdej duszy dokonywam dzieła miłosierdzia, a im większy grzesznik, tym ma większe prawa do miłosierdzia mojego. Kto ufa miłosierdziu mojemu, nie zginie, bo wszystkie sprawy jego moimi są, a nieprzyjaciele rozbijają się u stóp podnóżka mojego.”


(Dzienniczek s. Faustyny nr 723)


- Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki.
Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela,[będą] wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym.

Dzienniczek s. Faustyny nr 83



Stanisław Michalkiewicz - Nauka przodująca

0
Autor: Unknown on piątek, 14 lutego 2014 , in , ,

Nauka przodująca

Felieton • „Nasz Dziennik” • 2 marca 2013

Za pierwszej komuny dokonano mnóstwa wynalazków. Nie mówię już o Pietii Gorasie, co wynalazł liczby, ani o Pantarejewie, który odkrył, że „wszystko płynie”, ani nawet o Łomonosowie, co wynalazł polarną zorzę „by oświetlała carski tron i w której blasku wielki Soso milionom podejrzanych osób zgotował zasłużony zgon”. Taki na przykład Naftali Aronowicz Frenkiel, turecki Żyd, który dosłużył się u Stalina rangi generała NKWD, wynalazł system kotłów w łagrach oraz formułę, że „z więźnia musimy wycisnąć wszystko w pierwsze trzy miesiące, potem nic nam po nim”. Ten żydowski wynalazek został poddany dalszemu doskonaleniu przez „nazistów”, którzy - jak dowodzi autor „Historii medycyny SS” - potrafili uzyskiwać dochody również z utylizacji zwłok.

Ale prawdziwa rewolucja nastąpiła w dziedzinie klasyfikacji nauk. Bolszewicy dokonali rewolucyjnego podziału na naukę „burżuazyjną” i „socjalistyczną”. Nauka burżuazyjna właściwie nie była nauką, tylko „pseudonauką ”. Tak właśnie „Mały Słownik Filozoficzny” Akademii Nauk ZSRR charakteryzował np. cybernetykę („burżuazyjna pseudonauka”). Za naukę we właściwym znaczeniu tego słowa uchodziła tylko nauka socjalistyczna, na przykład - rozważania nad „centralizmem demokratycznym”, a więc czymś, czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Oczywiście dyplomy, tytuły naukowe i apanaże badaczy „centralizmu demokratycznego” nie tylko istniały, ale były jak najbardziej prawdziwe. Niektórzy eksponują zdobyte wówczas laury również i dzisiaj - bo wprawdzie biologia robi swoje, ale wielu ówczesnych hebesów nie tylko jeszcze żyje, ale nawet zażywa reputacji mędrców i autorytetów moralnych.

Zdawałoby się, że wspomniany podział na naukę socjalistyczną i pseudonaukę załatwia sprawę ostatecznie - ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. Józef Stalin wynalazł bowiem jeszcze jedną naukę - mianowicie „naukę przodującą”. Jej przedstawicielem był Aleksiej Stachanow, który „obalił istniejące w nauce normy pracy” - co Ojcu Narodów szalenie się spodobało, ponieważ odtąd można było żyłować niewolników w sposób naukowy - jednak prawdziwy przełom w „nauce przodującej” wiąże się z postacią Trofima Łysenki, który wynalazł nowy sposób powstawania gatunków. Wystarczy zmienić warunki środowiskowe, by z jednego gatunku powstał inny, na przykład z perzu - pszenica. Teorie Trofima Łysenki zostały w 1948 roku specjalną uchwałą Komitetu Centralnego WKP (b) uznane za jedynie słuszne, w związku z czym każdego, kto w nie nie wierzył, a nie daj Boże - dał temu wyraz, spotykały surowe kary. W Polsce gorącym zwolennikiem teorii Łysenki był Kazimierz Petrusewicz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i członek Polskiej Akademii Nauk. Podobno wyleczył się z tego dopiero w roku 1960 - ale czy aby na pewno?

Ta wątpliwość nasunęła mi się na wieść o odradzaniu się w naszym nieszczęśliwym kraju „nauki przodującej”. Okazało się, że na polecenie pana ministra Bartosza Arłukowicza, któremu sodomici musieli przedstawić jakąś propozycję nie do odrzucenia, pielęgniarkom i położnym mełamedzi będą odtąd nie tylko nawijali, że sodomia i gomoria, to nie żadne zboczenia, tylko sam cymes - ale w dodatku będą je oświecać w zakresie „teorii gender”. Ta teoria jest odmianą „nauki przodującej”, w założeniach bardzo podobna do łysenkizmu. Głosi ona, że zachowania ludzkie nie są determinowane przez czynniki biologiczne, tylko przez „społeczeństwo”. Jeśli „społeczeństwo”, albo jeszcze lepiej - w jego imieniu Komitet Centralny Platformy Obywatelskiej coś uchwali, to tak właśnie będzie. Teoria ta, podobnie jak w swoim czasie teorie Łysenki, wykładana jest już na uniwersytetach, m.in. na tym samym Uniwersytecie Warszawskim, gdzie kiedyś szalał Kazimierz Petrusewicz, a teraz na czołowe stanowiska wysunęły się cwane „siostry”, ekscytujące mikrocefali wszystkich płci „poezją hymenu” i innymi błyskotkami „nauki przodującej”. Najwyraźniej historia zatoczyła koło, zwiastując nadejście nie tylko kolejnego zlodowacenia, ale również - „wieków ciemnych”.


Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.


michalkiewicz.pl

Share This Post

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.